Niedawno pisaliśmy o powrocie homofobicznej nagonki, którą pamiętamy z kampanii wyborczej lat 2019-2020, a która znów zaczyna pojawiać się w wypowiedziach polityków partii rządzącej. Wtedy mowa była wprost o „ideologii LGBT”, dziś pojawia się też znajoma już wszystkim „seksualizacja dzieci”. Wcześniej reagowaliśmy na konkretne wypowiedzi i próbowaliśmy przewidzieć, jak potoczy się dalsza część kampanii. Dziś wiemy, że decyzja zapadła i „seksualizacja dzieci” z wątkiem LGBT+ wraca do gry. Nigdy nie było tak jak jasne jak teraz, że partii rządzącej nie obchodzą ani dzieci, ani rodziny, ani tradycyjne wartości, bo chodzi tylko o utrzymanie się przy władzy. Do rządu mamy jedno przesłanie: widzimy, co robicie.
Według przecieków, które dotarły do nas i innych organizacji społecznych w tym miesiącu, propagandowy atak zaplanowano w okolicach warszawskiej Parady Równości — 17 czerwca — z możliwym dniem różnicy. Mają wtedy zostać opublikowane spoty wideo przygotowane przez skrajnie prawicowe i fundamentalistyczne organizacje, dzięki czemu rząd uniknie oskarżenia o prowadzenie nienawistnej kampanii na kilka miesięcy przed wyborami. Dowiemy się, że „środowisko LGBT+ seksualizuje dzieci” i że ma to miejsce od dawna na „zgniłym Zachodzie”, a „sprowadzić to do Polski” chce sam Donald Tusk wraz z resztą opozycji. Jeśli to nie wystarczy do przekonania kogokolwiek, że nie chodzi tu o żadną troskę, tylko o kampanię polityczną, to dodajmy, że decyzja o uruchomieniu ostrej nagonki zapadła po przeprowadzeniu badań fokusowych. Obozowi władzy po prostu wyszło w konsultacjach, że straszenie „deprawacją dzieci” może przynieść polityczny zysk.
Przerabialiśmy w Polsce różne formy propagandy o „seksualizacji dzieci” już wiele razy, a za każdym razem tok myślenia był taki sam. Edukację seksualną uznaje się za szkodliwą, bo przedstawia dzieciom temat ludzkiej seksualności zbyt wcześnie i zbyt dokładnie, a za całą ideę ma odpowiadać zazwyczaj jakieś tajemnicze „lobby LGBT”, WHO albo złowieszcze organizacje pozarządowe. Nawet kiedy odniesienie do społeczności LGBT+ nie pojawia się w sposób bezpośredni, wraca motyw „prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi wartościami”, gdzie chodzi oczywiście o to, żeby przypadkiem nie mówić uczniom, że bycie niehetero jest zupełnie normalne, a gnębienie koleżanek i kolegów LGBT+ nie jest w porządku.
Fundamentaliści religijni nie od wczoraj współpracują w skali globalnej, wymieniając się pieniędzmi, narracjami i metodami. Temat rzekomego „seksualizowania dzieci” przez osoby LGBT+ pojawiał się chociażby w rosyjskiej polityce. Putin wykorzystał go w Rosji, by wprowadzić drakońskie prawo zakazujące „propagandy LGBT”, które de facto delegalizuje aktywizm i widzialność queerowej społeczności, nakładając kary za mówienie o osobach LGBT+ w sposób inny niż negatywny. Podobne rozwiązania wprowadził na Węgrzech Orban. W Polsce pojawiła się analogiczna propozycja pod postacią projektu ustawy „Stop LGBT”. Do listy inspiracji dołączyły niedawno Stany Zjednoczone, a konkretnie te stany rządzone przez fundamentalistyczne odłamy Partii Republikańskiej. Obrazy drag queens czytających książki dzieciom w bibliotekach być może zobaczymy niedługo w Polsce, nawet jeśli tego typu wydarzenia są w naszym kraju rzadkością.
Nie tylko „seksualizacją dzieci” straszy się obecnie w USA. Moralną panikę wszczęto tam również wokół tematu tranzycji nastolatków. Rezultaty są tragiczne — w niektórych stanach uzgodnienia płci niepełnoletnich osób trans po prostu zakazano. Floryda wprowadziła również zapis umożliwiający odbieranie dzieci rodzicom, którzy wspierali je w procesie tranzycji. Taki pomysł pojawił się już też w Polsce dzięki Ordo Iuris, a wstępną pracę — straszenie detranzycjami i „okaleczaniem dzieci” w propagandowej książce, której tłumaczenie dofinansował rząd — już wykonano. To niestety bardzo możliwe, że właśnie na plecach osób transpłciowych, a konkretnie transpłciowych nastolatków, rząd postanowił postawić fundamenty swojej kampanii.
Zmieniliśmy się wszyscy przez ostatnie kilka lat. Jesteśmy bardziej zmęczeni, ale też i wkurzeni. Otwarcie mówimy, czego chcemy. Media nauczyły się, że osoby LGBT+ warto pytać o zdanie, gdy są tematem rozmowy, zmienił się sposób pisania tekstów o osobach transpłciowych. Sondaże — tak jak zawsze — pokazują, że Polska staje się stopniowo coraz bardziej otwarta. Rząd ma swój elektorat, który nie jest przyjazny wobec osób LGBT+, ale to nie jest reprezentacyjna większość społeczeństwa. Kiedy politycy będą na nas szczuć, my będziemy obnażać ich manipulacje, punktować kłamstwa i pokazywać, że rzeczywistość jest zupełnie inna. Jak patetycznie by to nie brzmiało, prawda jest po naszej stronie.
Każda osoba LGBT+ była kiedyś dzieckiem i nastolatkiem. Nie bierzemy się znikąd. Kłamstwa i oskarżenia rzucane w kierunku abstrakcyjnej „ideologii LGBT”, ewentualnie środowisk czy lobby, słyszą także te młode osoby, które dopiero odkrywają, że same są queerowe. Wiemy, że polityków prawicy nie obchodzi ich dobro, więc będziemy apelować jedynie do opozycji — dostrzeżcie w nas obywateli, po których stronie trzeba stać, gdy są atakowani. Prawa osób LGBT+ i nasza godność to wcale nie jest temat do debaty politycznej, tylko standard nowoczesnych demokracji. Nie uciekajcie, gdy Kaczyński będzie chciał wam wcisnąć w ręce tęczową flagę. Pokażcie nam wszystkim, że nie da się was zastraszyć kłamstwami z fabryki Putina.
Przetrwaliśmy lata 2019-2020 i przetrwamy rok 2023. Wiemy dziś znacznie więcej i przygotowywaliśmy się na to, że straszenie „transowaniem dzieci”, „groomingiem” i „seksualizacją”, dotrze i do Polski. Nas, w przeciwieństwie do rządu, obchodzi dobro dzieci — także tych, które są tęczowe. Ochronimy je przed obozem władzy i jego propagandą. I nie przestaniemy walczyć o ich prawa, żeby mogły dorastać w bezpieczniejszej, równiejszej Polsce, gdzie z nikogo nie robi się kozła ofiarnego.
Podpisz się pod apelem o lepszą Polskę dla wszystkich: www.ochronimydzieci.pl